Pogromca Smoka Jabberwocka

Jabberwocky w oryginale to monstrum z absurdalnego wiersza umieszczonego przez Lewisa Carrolla w książce "Po drugiej stronie lustra". Skoro więc ów potwór - smok ma proweniencję rodem z Krainy Czarów, którą onegdaj odwiedziła słynna Alicja, a co więcej, skoro również tę smoczą poczwarę wziął na reżyserski ruszt Terry Gilliam z Monty Pytona, staje się rzeczą oczywistą, że kto się z Jabberwocky`m brata poprzez ożywienie go w książce, na ekranie, lub na teatralnej scenie, ten ma przebiegły zamiar wciągnięcia odbiorców swojej twórczości w historię odrobinę niedorzeczną, z pewnością bardzo zabawną, a do tego operującą wszystkimi atrybutami baśni. Tym właśnie tropem podążył w baśniowe odmęty reżyser Zbigniew Kulwicki, który zaprasza widzów małych, ciut większych oraz tych dużych o dziecięcych sercach na udział w przygodach "Pogromcy Smoka Jabberwocka".

Jabberwocky ma pochodzenie anglosaskie, ale Zbigniew Kulwicki postanowił spleść poczwarzy żywot z wątkiem słowiańskim. W końcu w ukatrupianiu smoków mamy swoje niekwestionowane tradycje, czego przykładem dzielny Szewczyk zwany Dratewką. Dlatego reżyser inscenizacji przygotowywanej na deskach sceny CKT przypisał rolę główną młodemu polskiemu emigrantowi, który trafia do pracy w jednym z wielkich i tajemniczych brytyjskich zamków. Czy wysłuchane w dzieciństwie bajki o Smoku Wawelskim dadzą chłopakowi siłę, aby na dalekich Wyspach stoczyć zwycięski pojedynek z prawdziwą bestią?